sobota, 15 września 2012


20 września piątek.

Wstałam o 5 10, bo miałam do szkoły na 7.10. Poszłam wziąć prysznic. Z gipsem na nodze było dosyć ciężko, ale jakoś dałam radę. Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je prostownicą. Zrobiłam naturalny makijaż i zeszłam na dół. Śniadanie już na mnie czekało.
- Wszystkiego najlepszego córuś ! -powiedziała mama na wstępie całując mnie.
Dzisiaj moje urodziny, ale jakoś szczególnie nie cieszę się z tego powodu. W końcu spędzam je bez przyjaciół i chłopaka.
- Dziękuje mamo, ale nie trzeba było. Przecież wiesz ! - powiedziałam kiedy wręczyła mi kopertę. Na prezent dostałam sporo kasy. Na pewno sie przyda.
Tata spał zanim wyszłam do szkoły więc nie złożył mi życzeń. Na wiadomość o tym, że rozwaliłam mu samochód zareagował całkiem inaczej niż się spodziewałam. Nie krzyknął ani razu. Powiedział tylko że przykro mu że tak sie stało i że cieszy sie, że nie stało mi sie coś gorszego.
W szkole nikt nie pamiętał o moich urodzinach... Nie dostałam ani jednych życzeń co było smutne. Za to na twitterze było ich pełno, co poprawiło mi humor. Lekcje zleciały dosyć szybko. W końcu jestem już w klasie maturalnej więc na lekcjach trzeba się skupić i nawet nie wiesz kiedy zadzwoni dzwonek.
Mama nie mogła dzisiaj po mnie przyjechać bo musiała dłużej zostać w pracy, a tata ? No cóż... tata już nie miał auta. Byłam zmuszona zadzwonić po taksówkę, bo pomimo tego, że do szkoły mam niedaleko to naprawdę ciężko mi iść. Transport przyjechał po 5 minutach i chwile potem byłam już w domu.
Otworzyłam drzwi.
- Już jestem ! - krzyknęłam.
W domu spodziewałam się, że będzie Kate i tata, jednak w mieszkaniu panowała idealna cisza. Zastanawiałam się gdzie oni mogli pójść.
Nagle usłyszałam  5 znajomych głosów.
- Pewnie to Kate puszcza One Direction - pomyślałam. - Ale od kiedy One Direction śpiewa sto lat ? - zaczęło mnie zastanawiać.
Stanęłam jak wryta, a usta samowolnie się otworzyły pokazując moje zdziwienie. Z pokoju na górze, wyszła cała piątka chłopców ! Nie wiedziałam co się w ogóle dzieje. W oczach stanęły mi łzy, łzy szczęścia. Chciałam do nich pobiec, niestety przez te całe emocje zapomniałam, że mam nogę w gipsie. Rzuciłam kule na podłogę, zdążyłam zrobić tylko krok i po chwili upadłam na twarz.
Niall podbiegł do mnie szybko i pomógł mi wstać.
- Nic Ci nie jest ?- zapytał.
- Nie. Boże, jaka porażka...
- Prawie nikt nie widział.
- Skąd w ogóle się tu znaleźliście ?
- Pytania na potem.
Chłopak zbliżył swoje usta do moich i zaczął je całować. Było cudownie, zresztą tak jak zawsze. Tak bardzo przez ten cały czas mi tego brakowało.
Po chwili byli już koło mnie reszta zespołu. Każdy składał mi życzenia i dawał jakiś prezent. Z pokoju wyłoniło się chyba jeszcze z 10 osób, które także poszły w ślady chłopców.
Przez cały dzień myślałam, że wszyscy zapomnieli o mnie, a tu jednak... Nawet przyjechali chłopcy. Lepszych urodzin nie mogłam sobie wyobrazić ! Ktoś wszystko zorganizował. Przyszykował jedzenie, zaprosił ludzi zrobił tort i ściągnął chłopców !
W tłumie znalazłam Kate i doskoczyłam do niej.
- Dziękuje - powiedziałam jej do ucha przytulając ją .
- Ale za co ?
- Ja wiem, że to wszystko Twoja sprawka.
- A podoba Ci się ?
- Nie mogło być lepiej. Jesteś cudowna. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham. A tak w ogóle to prezent ode mnie.
- Nie musiałaś !
- Otwórz teraz, chce zobaczyć czy Ci się spodoba.
Otworzyłam pudełeczko, a w nim był piękny, srebrny naszyjnik.
- Piękny ! - zachwycałam się na głos.
- To nie wszystko. On się jeszcze otwiera.
Otworzyłam go, a to co zobaczyłam w środku wzruszyło mnie i do oczu napłynęły mi łzy.
Było tam nasze wspólne zdjęcie z Niallem.
- Żebyś mogła mieć go przy sobie cały czas.
- Na prawdę dziękuje ! - i jeszcze raz ją przytuliłam.
Cały dzień spędziłam bardzo miło. Chłopcy chcieli iść do hotelu, ale ja im oczywiście zabroniłam. Po nakłanianiu w końcu zgodzili się żeby zostać. Mieliśmy dwa wolne pokoje więc jakoś się pomieścili. Harry i Louis poszli do jednego pokoju, a reszta do drugiego. Zanim wszyscy położyliśmy się spać bardzo długo rozmawialiśmy. W końcu było tyle do odrobienia. Nie widzieliśmy dopiero paręnaście dni, a ja czułam jakbym musiała żyć bez nich przez parę lat. Chyba jeszcze nikogo tak bardzo mi nie brakowało jak tych wariatów.  Koło 23 włączyliśmy jeszcze jakiś film.
Wszystko było jak dawniej. Wtulona w Nialla, patrzyłam na ekran telewizora, a chłopak od czasu do czasu czule mnie pocałował. Zayn przytulał się z Kate. Widać, że oni też za sobą bardzo się stęsknili.

Chłopcy byli już zmęczeni. Wiadomo, długi lot i tak dalej. Więc nie zatrzymywałyśmy iść więcej i położyli się spać. Ja również wzięłam tylko prysznic i położyłam się do łóżka.
Za dwie minuty dostałam SMS'a od Nialla.
- Śpisz ?
- Nie. Chodź do mnie - odpisałam mu.
Po chwili usłyszałam jak po cichu otwierają się drzwi. Chłopak wszedł do pokoju i położył się obok mnie w łóżku.
- Boli Cię noga?
- Jest ok. Nie przejmujmy się teraz tym.
Jak nigdy byłam spragniona jego ust i jego ciała.  Zaczęłam namiętnie go całować. Podsunęłam koszulkę do góry. Moje ręce błądziły po jego ciele.
Delikatnie się ode mnie odsunął.  Zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Na pewno tego chcesz ? - zapytał - Nic Cię nie boli ?
- Jestem pewna. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się za Tobą stęskniłam.
- Ja za Tobą też. Także nie traćmy czasu.
Wróciliśmy do francuskiego pocałunku i pieszczot, które sprawiały mi ogromną przyjemność. Rękami jeździł po moim brzuchu, plecach, talii i nogach.
( Resztę omijam, bo nie wiem w jakim przedziale wiekowym są ludzie, którzy czytają mojego bloga :D )
Obudziły mnie jego pocałunki po szyi. Było tak samo jak kiedyś. Już nie spałam, ale jeszcze przez chwile nie otwierałam oczu, bo chciałam, żeby kontynuował. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Musiał zorientować się, że nie spałam bo zaczął całować mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek.
- Kocham Cię - wyszeptałam mu do ucha kiedy skończyliśmy.
Chłopcy mogli zostać jeszcze do niedzieli więc prawie całe dwa dni mieliśmy dla siebie.

Liczę na komentarze  ! :))

poniedziałek, 3 września 2012


13 września piątek część II.
Ostre światło utrudniało mi otworzenie oczu. Minęła chwila zanim się do niego przyzwyczaiłam. W końcu mogłam  już normalnie widzieć. W moich oczach na pewno było widać strach i przerażenia, bo to one zawsze odzwierciedlały mój aktualny stan. Na twarzy miałam założoną maseczkę tlenową, a moje nagie ciało było pokryte zielonym prześcieradłem. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani co się dzieję. Lekarz spojrzał na mnie, i już po chwili wstrzykiwał mi coś do kroplówki. Oczy samowolnie zaczęły się zamykać, chociaż walczyłam z nimi do ostatków  moich sił. W końcu odleciałam...
Nie wiem po jakim czasie z powrotem zaczęłam kontrolować swoje ciało. Jednak bałam otwierać się oczu z obawy, że tym razem znowu porazi mnie ostre światło, ale tym razem było inaczej. Kiedy w końcu je otworzyłam, pierwsze co zobaczyłam to zapłakaną twarz, zatroskanej matki.
- Claudia ? - powiedziała, kiedy tylko zauważyła, że już się ruszam. - Jak się czujesz ? Poczeka wezwę lekarza.
Sięgnęła ręką i wcisnęła przycisk, który znajdował się nad moim łóżkiem, na ścianie. Po chwili pojawili się lekarze. Robili coś przy mnie z paręnaście minut. Dokładnie to nawet nie wiem co, byłam zbyt otępiała i zdezorientowana. Poszli i zabrali ze sobą moją matkę, bo uważali, że potrzebuje teraz spokoju.
Ze zmęczenia oczy same mi się zamykały. Dziwne, bo przecież dopiero co się obudziłam. Chciałam znaleźć telefon. Czułam się jakbym była przywiązana do łóżka, a zamiast głowy miał ogromny, tonowy głaz. Ręką wymacałam telefon na stoliku. Otworzyłam SMS-a przez którego spowodowałam wypadek. To nawet nie byl Niall... To był zwykły spam typu : aby wygrać samochód ślij sms pod numer... Nialler nadal milczał... Musiał być strasznie zapracowany... Nie powiedziałam mu o wypadku, nie chciałam żeby sie zadręczał.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie mogę ruszać lewą nogą. Ręką wyczułam, że prawie aż do końca uda jest pokryta gipsem.
- No to cudownie.... - pomyślałam głośno.
Zastanawiałam się czy nie uszkodziłam też głowy, bo gadałam sama do siebie.  Brzuch był cały zabandażowany. Strasznie bolały mnie żebra. To tylko moja własna głupota i tęsknota mnie w to wpędziły... Przez chwile starałam się nie myśleć o niczym, niestety przeszkadzały mi cholernie głośne odgłosy dochodzące zza okna. Za pół godziny z powrotem wpuścili do mnie matkę.
- Jak się czujesz ? Boli Cię coś ? - zasypała mnie pytaniami na wstępie.
- Strasznie boli mnie głowa. Mogę dostać tabletki ?
- Lekarz powiedział, że nie. Podobno to jest skutek uboczny narkozy.
-Co robili mi pod narkozą ?
- Składali Ci nogę. Była złamana z przemieszczeniem.
- No to kiepsko - podsumowałam - Stało mi się coś jeszcze ?
- Masz złamane dwa żebra. Strasznie mocno uderzyłaś o brzuch.
- Nie założa mi gipsu ?
- Tylko na żądanie. Musieli by założyć go na cały brzuch , ale jeśli będziesz chciała to mogą to zrobić. Na pewno mniej będzie Cie w tedy boleć.
- Nie, nie. tak jest ok. Mamo co to za hałasy ?  - zapytałam, gdyż od pół godziny w ogóle nie ustawały
Matka podeszła do okna i wróciła na swoje miejsce strasznie zdziwiona.
- Jakieś strasznie zamieszanie - zaczęła opowiadać. - Jest pełno dziennikarzy, aparaty, mikrofony, dużo nastolatek  jakimś misiami, albo czekoladkami, a całe towarzystwo próbuje ogarnąć policja.
Mnie też to zdziwiło, nic nie odpowiedziałam więc mówiła dalej.
- Jeśli chcesz to mogę zejść i zapytać.
- Ok, bo jestem ciekawa.
Mama wróciła po 15 minutach.
- No i o co chodzi ? - dopytywałam sie
- W sumie to o Ciebie,
- O mnie ?! Jak to ?!
- Ci wszyscy ludzie wiedzą o Twoim wypadku. Jedni przyszli tutaj, żeby Cię wspierać, a inni żeby zarobić na Twoich zdjęciach...
Zaniemówiłam... Ci wszyscy ludzie byli tutaj dla mnie... Z opowieści mamy dowiedziałam się, że pod szpitalem stoi gdzieś z 30 dziewczyn.! Pozwoliłam im na odwiedziny. Po 3 dziewczyny na raz. Lekarze nie byli z tego zadowoleni, ale ja wiedziałam, że to mi bardziej pomoże niż zaszkodzi. Jedynym warunkiem było zero fotoreporterów, aparatów zdjęć itp.
Pierwsze trzy dziewczynki popłakały się na mój widok.
- Aż tak źle wyglądam ? - zapytałam próbując się przy tym uśmiechać.
Szybko zaprzeczyły i zaczęły zadawać pytania jak się czuje itp.  10 wizyt  zleciało dosyć szybko. Dziewczyny przyniosły dla mnie miśki, słodycze, kartki z życzeniami o powrót do zdrowia i balony. Były naprawdę kochane. Żadna nie poprosiła mnie o zdjęcie, za to prawie każdą, która tego chciała przytuliłam. Nagle usłyszałam wibracje telefonu.
- Kochanie jak się czujesz ? Wszystko w porządku ? - usłyszałam przerażony, a za razem bardzo znajomy głos.
- Nialler...
- Tak to ja Kochanie. Przylece do ciebie pierwszym lotem.
- Nie, nie na prawdę nie trzeba. Nic mi nie jest. Ty masz prace, po za tym nie chce, żebyś oglądał mnie w takim stanie.
- Jesteś pewna ?
- Tak.
- Zrobiłaś sobie coś ?
- Dokładnie to nie wiem, ale na pewno mam złamaną nogę z przemieszczeniem i dwa złamane żebra.
- O Boże Claudia ! Tak mi przykro !
- Nie przejmuj się. Już wszystko jest ok.
- Paul każe mi kończyć... Strasznie Cię przepraszam.
- Jest ok...
- Wracaj jak najszybciej do zdrowia. Do zobaczenia.
Chciałam odpowiedzieć dzięki, ale nie mogłam, w słuchawce usłyszałam już tylko sygnał zakończonej rozmowy. Łzy nagromadziły mi się w oczach. Przymknęłam powieki i w tedy  kilka pojedynczych kropli spłynęło mi po policzkach.


16 września poniedziałek.
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Te trzy dni w nim spędzone dłużyły się w nieskończoność. Repotrerzy nie dawali sobie spokoju. Tylko w nocy ich tu nie było. Za wszelka cene chcieli zdobyć jakieś moje zdjęcia, na których wyglądam przerażająco. Tak w sumie to zastanawiałam się dlaczego oni tu stoją? Przecież nie jestem sławna. Ludzie czasem myślą, że jestem z Niallem dla sławy i pieniędzy. To bardzo rani. Kocham go za jego charakter, sposób bycia, poczucie humoru, za to że jest  wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, za to że zawsze mogę na niego liczyć i za to, że pokochał mnie taką jaka jestem.
Od tamtych trzech dni nie zadzwonił. Martwiłam się, że coś się stało. Rozumiem, że pracują nad nowy albumem, ale na pewno gdyby tylko chciał zalazłby choćby małą chwilkę, żeby pogadać. Może ma problemy ?... Tak bardzo się o niego bałam i tęskniłam.
Mama przyszła koło 10. Pomogła mi się spakować, a potem dojść do samochodu. Chodzenie o kulach wcale nie jest takie łatwe jakby się to mogło wydawać.
W domu zdecydowanie lepiej mi się nudziło niż w szpitalu. Pomimo tego, że mama przywiozła mnie do niego, a za 10 minut musiała już jechać do pracy. Więc i tak zostałam sama. Taty ciągle jeszcze nie było. Wracał dopiero za  2 dni. Nawet nie wiedział o wypadku, a po za tym jechałam jego praktycznie nowym autem, które poszło do kasacji. Przecież on mnie zabije... Nie stać ich żeby kupić kolejne...
Sprawdziłam twittera. Aż trzy trendsy dotyczyły mnie ! Podziękowałam w tweecie i trochę poodpisywałam dziewczynom.

17 września wtorek.
Dzisiaj idę już do szkoły. Nie chce narobić sobie zaległości, bo do matury coraz bliżej. O ile do niej w ogóle przystąpię...
Problem " w co mam się ubrać " wydawał się dzisiaj poważniejszy niż zwykle. W końcu założyłam krótkie jeansowe spodenki, bo tylko one mieściły się na gips. Na zdrową nogę założyłam zakolanówke i trampka. W ten sposób może uda mi się nie zamarznąć. Na górę założyłam ciepły miętowy swetra. Na polu było dosyć zimno, jak na tą porę. W szkole znowu byłam w centrum uwagi. Boże... jak ja tego nie lubię... Każdy chciał mi pomagać, ale ja nie potrzebowałam niczyjej pomocy. Świetnie sobie radziłam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Dzisiejszy dzień w szkole był jeszcze gorszy niż zawsze. A myślałam, że gorzej już być nie może... 



Wiem, że może macie mnie ochote zabić, bo w końcu nie pisałam 2 tygodnie.... ale w końcu jest ! :) Chociaż mi się nie podoba. Nie mam jakoś weny... Przepraszam

sobota, 18 sierpnia 2012


2 września poniedziałek.
Od przyjazdu do domu, nie wychodziłam z niego, a w  sumie to całe dnie spędzałam w łóżku z laptopem. Nie widziałam w niczym sensu. Nie miałam nawet z kim wyjść, więc po co w ogóle miałam wstawać z  łóżka ?
Na dzisiaj w sumie też miałam takie plany, ale nie bardzo odpowiadało to mojej mamie. Obudziła mnie o 7:30. Nie chciałam wstać, więc zabrała mi kołdrę. To też nie poskutkowało, więc zepchała mnie z łóżka. Faktycznie pomogło. Niechętnie poszłam wziąć prysznic. Potem wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a później zrobiłam "wianek" łącząc dwa cienkie warkoczyki. Na twarz musiałam nałożyć podkład, bo na policzkach i czole było widać czerwone plamy od płaczu, a oczy były całe zapuchnięte. Ogólnie wyglądałam na strasznie zmęczoną. Z szafy wygrzebałam :
W końcu idę na rozpoczęcie roku szkolnego, którego pewnie nie skończe z powodu ciąży. Nie chciałam niczego jeść, po prostu nie miałam ochoty, ale moja matka uważała inaczej. Sądziła, że jedzenie to najlepsze co tylko może być na smutek. Praktycznie siłą wepchała mi kanapki.  Była 8:35, ceremonia zaczynała się o 9, a do szkoły miałam tylko 500 m. Pomimo tego, postanowiłam już wyjść, bo w tych szpilkach droga może wydawać się dużo dłuższa.  Nie myliłam się, do szkoły wpadłam 3 minuty przed rozpoczęciem. Wiesz, jakoś nigdy nie byłam lubiana, przez to że wolałam trzymać się na uboczu, nie chodziłam na imprezy, ani ich nie organizowałam, nie miałam kasiastych ani sławnych rodziców. A dzisiaj ? To była jakaś porażka... Kiedy stanęłam w drzwiach sali wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Zapanowała idealna cisza, a po niej szepty. Domyśliłam się, że na mój temat. Nie wiedziałam czy iść, czy stać jak ten debil. Dzielnie stawiałam krok po kroku. Podbiegły do mnie dziewczyny ze szkolnej drużyny cheerleaderki i zaczęły mnie przytulać. Stałam zamurowana, z otworzoną buzią. Tak, właśnie te dziewczyny, które zawsze się mnie czepiał, kleiły się teraz do mnie pytając co tam u mnie i jak minęły mi wakacje. Fałszywe zdziry. Miałam ochotę im to powiedzieć, ale z cudem się powstrzymałam. W końcu zaczęła się akademia. Nudna jak zawsze... Chciałam móc już wrócić do domu, przebrać się w dresy, wskoczyć do łóżka i użalać się nad sobą. Po ceremonii sytuacja kilkanaście razy się powtórzyła. Gadaliśmy na normalne tematy, a potem rozmowa za każdym razem schodziła na One Direction. Dziewczyny prosiły o ich numery i podobne rzeczy, ale zawsze grzecznie odmawiałam.
W końcu udało mi się przetrwać tą katastrofę. Dotarłam już do domu.
- I jak było ? - zapytała matka na wstępie.
- Normalnie - odburknęłam
- A może coś więcej ? Poznałaś kogoś ? Doszedł ktoś do Twojej klasy ?
- Nie. Teraz mam tylko na głowie bandę dziewczyn błagających o numery chłopców ich zdjjęcia, rzeczy które należą do  nich i opowieści. Mam tego  dość !.
- Wiesz, na pewno w końcu im przejdzie - nieskutecznie próbowała mnie pocieszyć.
Nie chciało mi się z nikim gadać. Poszłam do pokoju i tak jak wcześniej planowałam włożyłam dresy i położyłam sie do łóżka. Założyłam słuchawki i włącyzłam "Moments". Łzy same napływały mi do oczu.
- A jeśli to już koniec ?! - krzyczały moje myśli - a jeśli znajdzie sobie inną ?! W końcu ma do wyboru miliony dziewczyn na całym świecie. Żadna mu nie odmówi.

*Oczami Nialla*

Tęskniłem z każdym dniem, godziną, minutą i sekundą coraz bardziej. Chodziłem przybity i nierozgarnięty. Cały czas , albo coś upuszczałem, albo o czymś zapominałem. Chłopcy próbowali mnie pocieszyć chociaż ich starania szły na marne, byłem im za to bardzo wdzięczny. Zaynowi też było bardzo ciężko. Chyba faktycznie czuł coś do tej młodej. Co ja bym dał, żeby jeszcze raz zobaczyć teraz jej uśmiech, usłyszeć głos, spojrzeć głęboko w oczy i znów poczuć smak jej ust. Nie myślałem, że pokocham kiedyś kogoś tak mocno, tak szybko, i w tak młodym wieku. Wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer.
- Niall ? - usłyszałem dobrze znajomy głos.
- Tak Kochanie. Dzwonię, bo bardzo się za Tobą stęskniłem.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię słyszę.
- Jak pierwszy dzień w szkole ?
-Może lepiej o to nie pytać. Wiesz teraz stałam się strasznie popularna i cholernie mi to nie odpowiada. Otaczają mnie tylko fałszywi ludzie, którym zależy tylko na znajomości z wami.
- Tak mi przykro Kochanie... Mogę Ci jakoś pomóc ?
- Bądź przy mnie...
- Tak bardzo bym chciał... ale Ty masz teraz szkołe, ja musze pracować nad drugą płytą i niedługo znowu czeka mnie trasa koncertowa. Chłopcy mnie wołają. Będę musiał już kończyć. Wracamy dzisiaj do Londynu i już musze wsiadać do samolotu.
- Miłej podróży. Pozdrów ode mnie chłopców. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.

13 września piątek.
*Oczami Claudii*
Pechowy piątek 13 ? Nie sadzę. Chyba już nie może być gorzej. Z każdym dniem tęsknie coraz bardziej. Samotność wyżera mnie od środka. Powoli umieram... Moje nowe "przyjaciółki" nie chcą się ode mnie odpieprzyć. Chcą nawet żebym została cheelederką. One na prawdę są takie głupie, czy tylko udają ?
6:30 budzik. Trzeba wstać. Codziennie robię to cholernie niechętnie, bo przecież nie mam po co wstawać,  nie mam dla kogo...
Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Na twarz nałożyłam tylko podkład, nie chciało mi się niczego innego robić. Była już prawie połowa września i robiło się już chłodnawo więc założyłam : 
 
Na stole w kuchni leżały dwie bułki. Mama codziennie rano wstawała i robiła mi coś do jedzenia. Martwiła się o mnie, schudłam 4 kg odkąd przyjechałam do domu. No cóż, przynajmniej szybko nie będzie widać po mnie ciąży. Nie miałam zamiaru ich jeść, ale i tak je ze sobą zabrałam żeby się o mnie nie martwiła.
Weszłam jeszcze na laptopa. Sprawdziłam twittera, a tak dokładnie profil Nialla. Przeczytałam ostatni tweet. " Bardzo tęsknie..." Na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Pamięta o mnie. Napisał to kiedy u nich była 3 nad ranem. Czyżby też nie mógł spać ?
Sprawdziłam godzinę. Była 7:50. Szybko się zerwała, zabrałam rzeczy i wyszłam z domu. Na lekcje przyszłam spóźniona, ale tylko jakieś 2 minuty. Niestety wszyscy byli już w sami i wchodząc skupiłam na sobie wszystkie spojrzenia. Cholernie tego nie lubiłam.
Dzień w szkole się  dłużył, ale w końcu udało mi sie wyjść z tego więzienia. Matka była w pracy, a ojciec na służbowym wyjeździe. Kiedy ona wraca do domu po całym dniu pracy, jest zazwyczaj głodna i zmęczona.  Chciałam zrobić jej coś do jedzenia, ale lodówka była pusta.  Chwyciłam tylko portfel, telefon i kluczyki do samochodu i wyszłam z domu. Telefon milczał już długo. Za długo. Próbowałam dodzwonić się do Nialla trzy dni temu, po 3 godzinach wysłał mi SMS-a, w którym mnie przeprosił i powiedział, że nie może rozmawiać bo jest bardzo zapracowany przy nowej płycie i gdy tylko będzie miał czas na pewno zadzwoni.
Do supermarketu, w którym mogłam kupić wszystko czego potrzebowałam było jakieś 15 minut drogi autem. Włączyłam muzykę i o wszystkim na chwilę zapomniałam. Cudowne uczucie, nie myśleć o niczym. Choć przez chwilę. Nagle usłyszałam dźwięk SMS-a . Pierwsze co przyszło mi do głowy - to Niall napisał. Chciałam to sprawdzić od razu. Macałam ręką w schowku, ale nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Na chwilę schyliłam głowę. Już go widziałam. Sięgnęłam po niego. Nie zdążyłam go nawet wyjąć. Coś potężnego uderzyło w samochód. Poczułam tylko przeszywający ból, który obejmował praktycznie całe moje ciało. 

10 komentarzy = nowy rozdział :)